Sztafeta światła. Wspomnienie o człowieku, który kochał ludzi.
Gdy ktoś, kto mi jest światełkiem, gaśnie nagle w biały dzień…
Pamięci Katarzyny Sterczewskiej – Paprzyckiej
I światło, i życie ludzkie mają swój początek i koniec. Wosk świecy kiedyś się wytopi. Kometa – nawet po najbardziej widowiskowym tourneé po nieboskłonie – znika. Ktoś gaśnie i odchodzi. Jesteśmy tak łatwopalni… Ale to tylko fizyka i fakty. Tymczasem życie i wartość człowieka są czymś niewyobrażalnie więcej. Zwłaszcza życie człowieka dobrego, który dużo z siebie daje innym – jakby świecił. Przecież nawet po wygasłym ognisku zostaje żar, a od gasnącej świecy odpala się kolejną. Ludzie – światełka odchodzą, ale pozostaje po nich ciepło w sercach obdarowanych. I dziedzictwo – chęć kontynuowania sztafety ze światłem.
Tak właśnie jest z Panią Kasią Paprzycką. Posłuchajcie…
„To niemożliwe! Takich ludzi już nie ma” – nie znając jeszcze osobiście Kasi, przekonywałam kolegę, gdy opowiadał o swoim Dyrektorze. Myliłam się. Człowiek wyrazisty, od razu zauważalny w towarzystwie, ale zawsze wyczulony na sytuację i potrzeby drugiego. „Ludzki” Dyrektor – wyrozumiały dla cudzych słabości, potrafiący przyznać się do własnych błędów, żaden tam „chodzący ideał”. Człowiek czynu. Gdy inni poprzestają na dobrych słowach i chęciach, ona działa – pomaga, nie zapominając o właściwych słowach. Nie ma sytuacji bez wyjścia, gdy ma się Przyjaciela. Prawdziwy Nauczyciel – nie tylko geografii, ale co jeszcze ważniejsze – życia, co jeszcze istotniejsze – poprzez przykład osobisty. Kobieta, która się kulom nie kłania… Ani chorobom. Słusznie przywitana brawami w szkole, gdy nie przerywa nauczania, mimo usłyszenia diagnozy najgorszej z możliwych już pięć lat temu.
Przesuwają się przed oczami migawki wydarzeń:
… Wycieczka rowerowa. Biwak w lesie. Gramy w siatkówkę. Pani Kasia nie ma już sił na wyczyny sportowe, ale zapewnia audiowizualną „oprawę” meczu. Jest trochę zachrypnięta, więc każda sygnalizacja punktu brzmi jak rozstrojony kogut. Nikt z nas nie umie dobrze grać, ale wszyscy się śmieją, jest nam dobrze w swoim towarzystwie…
… Zbliża się Dzień Matki. Pani Kasia przywozi z domu składniki na ciasto. Będzie je piekła w szkole razem z niepełnosprawną uczennicą na wózku. Wcale nie dlatego, że właśnie ma zajęcia z dziewczynką w tym roku. Pomaga tylko tyle, ile trzeba. Pozwala Marcie przygotować prezent dla mamy…
… Sobota. Nareszcie weekend. Pani Kasia zaczyna jak co tydzień wizyty u sąsiadów: ten jest starszy, tę spotkało ostatnio nieszczęście…
… Biblioteka szkolna. Hałas przerwy i miła atmosfera przedświątecznego oczekiwania na Boże Narodzenie. Cały czas przychodzą uczniowie z niemal wszystkich klas, zapraszają Panią Kasię na wigilię klasową i nalegają, by koniecznie przyszła. A ona wszędzie przychodzi, znajduje czas i dziękuje…
Koncert pieśni legionowych ze starego gramofonu w bibliotece Dworszowic (po cichu, bo za ścianą matematyka). Odwiedziny w szpitalu zaraz po wypadku, nawet przed najbliższą rodziną. Przygotowana dla kogoś kawa dla pokrzepienia albo siemię lniane, albo mówka motywacyjna… I tyle innych sytuacji…
Silna wiara. Poczucie humoru. Energia. Odwaga. Docenianie każdego człowieka. Miłość do ludzi. Radość z bycia wśród nich. Jak znalazła czas, żeby to wszystko zdziałać? Kiedy i jaką siłą „oswoiła” tylu z nas?
Otóż – jest taka siła. Życzliwość i miłość do człowieka. To ona generuje ludzi – światełka, takich jak Pani Kasia. Tylko takie światło się mnoży, gdy się je dzieli. Płonie więc niczym „sztafeta”, nie kończy się, trwa dalej.
Żadnego „Żegnaj!”, Kasiu! Żadnego czasu przeszłego. Dziękuję! Dziękujemy! Obyśmy potrafili kontynuować.
D.K.